środa, 13 listopada 2013

Co się zmajstrowało w weekend

Note: post powstał tuż po weekendzie, którego już nikt pewnie nie pamięta, że był, ale musiałam zrobić zdjęcie czapki, no i oczywiście moja logistyka się rozłożyła i rozjechała, i wyszło, że nie ogarniam rzeczywistości:) ale jest zdjęcie, więc można czytać:)

Jak wam minął ten drugi listopadowy długi weekend? Przyjemnie i leniwie? Czy przyjemnie i  pracowicie? Nie uważacie, że każdy weekend mógłby trwać trzy dni? Jak dla mnie mógłby - ten jeden dzień w zapasie robi sporą różnicę. Jest czas na przyhamowanie po tygodniowej gonitwie, na wyspanie się, a jak się człowiek wyśpi, to jakoś mu też kreatywność się odradza i kipi uszami;)

I taki to był ten mój weekend, trochę bardziej kreatywny. Był czas na spanie, na gotowanie, na bieganie i na dłubaninę rękodzielniczą. Pierwsze, co wydłubałam, to czapka. Prosta, wykrojona ze swetra, który większość czasu przewisiał w szafie, a materiał ma bardzo przyjemny. Do kompletu chcę jeszcze wydłubać szalo-komin. Największą frajdę sprawiło mi wszywanie moich własnych, najwłaśniejszych metek z logo:))



Drugą rzeczą, jaką zmajstrowałam, był pojemnik do odkładania brudnych łyżek, noży, chochelek, łopatek... czego tam się nie używa podczas gotowania. Ktoś powie - można na talerzyk, można na deskę, można na blat... można, pewnie:) ale w mojej mikroskopijnej kuchni każdy wolny kawałek blatu jest na wagę złota, więc pojemnik musiał być w pionie, nie w poziomie. Podczas weekendowego rajdu po antykwariatach nie znalazłam takiego naczynia. Ale po powrocie do domu mój wzrok padł na słoik po cukinii marynowanej z curry (mniam!). Jest odpowiednio wysoki, swobodnie można do niego włożyć prawie każde kuchenne utensylium. Obkleiłam go tylko samoprzylepnym papierem w kratkę, dołożyłam sznureczek i koraliki, i voila! Za free i jeszcze z recyklingu:)


Wracamy do szycia - zaraz będzie połowa listopada, nim się obejrzymy, już będą święta Bożego Narodzenia. Rozpoczęłam, na razie nieśmiało, produkcję choinkowych ozdób. Z wyszperanej w secondhandzie spódnicy z bawełny w szarą kratkę na początek wycięłam serduszka. Mam w planie jeszcze gwiazdy oraz choinki. Oczywiście muszę je jeszcze ozdobić. 


Jak widać na zdjęciu, mam pewne braki w zapasach, bo każda zawieszka jest inna:) ale wystarczyło wybrać się do Rossmanna, żeby zupełnym przypadkiem trafić na takie o:


Opisane są jako wstążki do pakowania, ale według mnie świetnie się nadają do wszywania jako zawieszki, a dodatkowym plusem jest, że wpisują się kolorystycznie w mój pomysł:)

A przed nami kolejny weekend, już nie trzydniowy, ale jednak - dwa dni wolne! Jakie plany? Szyciowe, wyjazdowe, leniuchowe? u mnie wszystkiego po trochu. Miłego Wam życzę weekendu!

11 komentarzy:

  1. pędzę lecę do rossmana, to może takie dorwę ;d recykling fajny ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że jeszcze dorwiesz:) uważaj też na ozdoby świąteczne - fajne są. Na razie kupiłam tylko jedno serce z drewna, ale coś czuję, że na tym się nie skończy...

      Usuń
  2. Dzieje się, dzieje u Ciebie: ) Czapka wygląda na milutką, lubię takie i kolor odpowiedni: ) Recyclingowy słoik wygląda świetnie, a z ozdobami świątecznymi to pognałaś- ja jeszcze jestem w polu: )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, uwielbiam tę czapkę:) z ozdobami wystrzeliłam, ale teraz się zastopowało. Nic to, do świąt jeszcze trochę, chyba zdążę:)

      Usuń
  3. Fajna czapka, opadający tył to mój ulubiony czapkowy krój :) Wstazki w rossmanie wow! i to jakie ładne. Może jeszcze je dorwę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. leć do Rossmana, bo naprawdę, fajowe są:) a czapka to taki fajny uszytek - szybki, prosty, a tyle radości:)

      Usuń
  4. Fajna czapka! A ja przez weekend sprzątałam (w tym szafę ze szmatami) i w efekcie dzisiaj zajmowałam się trzema projektami na raz... no kiedyś przecież skończę, nie? :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ba, pewnie, że skończysz:) a miałam tyle planów, ale życie plany lubi zmieniać i ostatecznie jedyną szyciową rzeczą, jaką zrobiłam, było podłożenie za długich spodni -ale nie wiem, czy to się liczy...

      Usuń
    2. No ba - pewnie że się liczy, i to dwa razy bo za każdą nogawkę :D

      Usuń
    3. to już jestem spokojna:) jak się liczy, to zawsze coś:)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń